Ojciec i syn – czyli bliscy a odlegli
Relacje ojca z synem bywają często skomplikowane, niełatwe. W wieku
dziecięcym ojca często się gloryfikuje, stara widzieć w nim bohatera,
autorytet. W wieku nastoletnim następuje rozłam – w wyniku buntu dochodzi do
konfrontacji syna, próbującego wykształcić swoją dojrzałość (i siebie samego),
z ojcem, wciąż widzącym w synu małego chłopca, którego trzeba pilnować,
chronić. Wraz z wejściem syna w dorosły wiek następuje albo pogodzenie się z
ojcem, wybaczenie sobie dawnych krzywd, zbudowanie relacji na nowo, albo
zerwanie dawnych więzi, utrata kontaktu. Oczywiście to bardzo uproszczony
model, gdyż życie nie jest modelowe, nie jest proste i często przybiera
zupełnie inne kształty. Niemniej sam fakt, że relacje ojciec–syn są właśnie niejednoznaczne,
nieraz tragiczne, ale także piękne sprawia, że ten temat był i nadal jest
inspiracją do tworzenia narracji, historii, które mają nieść ze sobą jakieś
przesłanie.
Tak było w przypadku bloku filmowego z cyklu Ojcostwo
bez wspomagania vol. 2, zorganizowanego w ramach projektu Lubelski
Festiwal Filmowy Cały Rok. Zaprezentowano w nim cztery filmy – cztery
spojrzenia na relacje ojca z synem. Z jednej strony wszystkie są podobne, z
drugiej zaś każdy utwór jest inny, podobnie jak każda relacja ojca z synem może
wydawać się powtarzalna bądź zgoła inaczej – jedyna w swoim rodzaju. Wszystkie
jednak starają się znaleźć odpowiedź (choć niekoniecznie jedną, jedyną) na to,
czy ta relacja opiera się bardziej na przeciwieństwie czy na zgodności.
UWAGA: poniżej znajdują się spoilery.
Zmrok, reż. Eszter Kemény (Węgry, 2017, 22’)
Pierwszym filmem była węgierska Zmrok w
reżyserii Esztera Keménego. To historia, w której syn, ojciec i jego dwóch
znajomych po zakończeniu pracy sezonowej w Niemczech wracają na Węgry. Istotny
okazuje się jednak nie sam powrót, ale to, co dzieje się po drodze, w trakcie
tej podróży. Każdy z dorosłych mężczyzn – w tym ojciec – starali się udzielić
rad młodemu, niepełnoletniemu jeszcze chłopakowi. Tym, co mnie uderzyło, była
hipokryzja mężczyzn – osób dojrzałych, doświadczonych życiowo, a tak
przynajmniej chciałoby się myśleć. Jeden z nich radzi młodemu bohaterowi, żeby porozmawiał
z pracującą z nimi dziewczyną, żeby zaczął budować relacje damsko-męskie, gdyż
te są, jego zdaniem, niezwykle ważne; niedługo sam korzysta z usług
prostytutki, pokazując swój prawdziwy, podświadomy stosunek do kobiet. Oprócz
tego radzi chłopakowi, żeby ten zaoszczędził zarobione pieniądze, żeby zamiast
kupować motor czy skuter trzymał pieniądze na ważniejsze wydatki; jednak ten
sam mężczyzna w trakcie pobytu w barze przegrywa w karty resztę zarobionych
pieniędzy.
Największy zawód przynosi jednak postać ojca. Ojca,
którego z jednej strony przepełnia duma, że jego syn podjął pierwszą pracę jeszcze
w wieku szkolnym, z drugiej zaś uważa własną pracę za ważniejszą, bardziej
wartościową od tej wykonywanej przez syna. Ojca, który stara się być autorytetem
w oczach syna, kimś, kogo powinno się szanować, a który sam korzysta z usług
prostytutki. Wreszcie ojca, który nie potrafi postawić się w pracy wyzyskującemu
szefowi, pokazać przed synem, że o swoje nierzadko trzeba walczyć, lecz który
nie zawaha się przed odebraniem siłą pieniędzy synowi, gdy nie będzie miał czym
zapłacić za wypity alkohol. Gdzieś tu rozmywa się figura ojca wymagającego,
surowego, lecz przy tym sprawiedliwego. Ojciec przedstawiony w filmie w żadnym
przypadku nie spełnia swojej roli, nie stanowi wzorca dla młodego człowieka,
który już niedługo ma wejść w dorosłość. Wymowna jest przy tym ostatnia scena
filmu, w której syn wraca po pijanego ojca leżącego przed bramą ich domu. Mimo
że ojciec każe dać sobie spokój, twierdzi, że da radę wejść do domu sam, daje
się prowadzić synowi. Synowi, który równie dobrze mógłby zostawić ojca w trawie.
Jednak wracają obaj – pozbawieni pieniędzy, z naruszoną relacją, ale razem. Z
jednej strony można tu widzieć ślepe przywiązanie syna do ojca, podświadomą
konieczność pomocy rodzicowi, z drugiej zaś oznakę dojrzałości młodego
mężczyzny, który czuje, że musi być dojrzalszy od „starego”, który zbłądził, oraz
że jeśli jest coś, czego nauczył go jego własny ojciec, to właśnie to, aby nie szedł
w jego ślady. Nie dał się zmorze.
Pashka, reż. Oltjon Lipe (Grecja, 2020, 22′)
Kolejna produkcja to grecka Pashka, za której
wyreżyserowanie odpowiadał Oltjon Lipe. W pewnym sensie jest to historia
podobna do Zmory – dwóch mężczyzn, ojciec i syn (o imieniu Pashka), wyjeżdżają
za granicę do pracy, aby utrzymać rodzinę, która pozostała w ojczystym kraju. A
przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Z czasem tęsknota syna za matką i siostrą
zostają skonfrontowane z ojca brakiem miłości do żony, z jego niechęcią do własnej
ojczyzny, wreszcie z unikaniem obowiązków ojca i męża. Wysyłanie co miesiąc
pieniędzy na utrzymanie rodziny wydaje się najważniejszym i przy tym jedynym
zobowiązaniem, do jakiego ojciec się poczuwa i zdaje się nie mieć sobie nic do
zarzucenia.
Dzięki retrospekcjom dowiadujemy się jednak, że ojciec
prosił syna, aby po śmierci zabrał go do ojczyzny i tam pochował – bo chociaż
tamten kraj jest jak cmentarz, to nie dopuszcza do siebie myśli, że mógłby
zostać pochowany gdziekolwiek indziej. To komplikuje nieco psychologiczny obraz
ojca. Okazja do wypełnienia danego ojcu słowa nadarza się niedługo później,
kiedy syn odbiera zaległe pieniądze od niesprawiedliwego pracodawcy, a ojciec, chorujący
najpewniej na serce, dostaje ataku, w wyniku którego umiera. Syn zostaje postawiony
przed koniecznością przewiezienia przez granicę zmarłego ojca. Nie do końca
samemu wiedząc, jak doszło do śmierci ojca, jak przewieźć martwe ciało przez
kontrolę graniczną, wreszcie jak wytłumaczyć rodzinie, że co prawda przyjechali
obaj, ale jeden z nich wraca do domu, podczas gdy drugi zmierza na cmentarz,
zmierza jednak przed siebie. Sama myśl o takiej podróży wydaje się niemożliwa
do zrealizowania, kuriozalna, lecz syn postanawia wypełnić wolę ojca. W trakcie
drogi wyrzuca mu, że to wszystko jego wina: że gdyby ojciec nie dawał się
wykorzystywać pracodawcy, to syn nie odebrałby należności siłą; że gdyby ojciec
zgodził się wracać co jakiś czas do domu, to syn nie naciskałby na powrót na
stałe; że gdyby tylko ojciec słuchał syna, a przynajmniej próbował, to nie
doszłoby do tego wszystkiego. Mimo to syn zabiera ojca w ostatnią podróż – ze
świadomością, że mógłby wrócić sam, że tak byłoby prościej, że niczym by nie
ryzykował. Wbrew wszystkim różnicom między nimi, mimo odmiennych zdań, postaw,
podejścia do życia – syn wie, że musi to zrobić, że w innym przypadku
postąpiłby niedojrzale, uciekłby od problemu. Po części zachowałby się jak
ojciec; ojciec, którego krytykował i którym nie chce być.
Vincent przed południem, reż. Guillaume Mainguet (Francja, 2020, 18’)
Kolejny film, Vincent przed południem w reżyserii
Guillaume’a Maingueta, dla odmiany nie dotyczy kwestii pracy. Ojciec odwiedza
syna, Vincenta, w jego mieszkaniu, gdy ten kończy przygotowania do przeprowadzki.
Właściwie, ojciec postanawia po wielu latach odnowić kontakt z synem, aby
przekazać mu pewną ważną wiadomość. Co jednak istotne, zamiast od razu
przekazać tę informację, zaczyna zajmować się pomniejszymi sprawami: zapłatą
rachunku, na którego uregulowanie jego syna, najprawdopodobniej, nie stać; rozglądaniem
się po mieszkaniu i ocenie, w jakich warunkach mieszka jego syn; pytaniami o
partnera Vincenta, co można odczytywać jako próbę pogodzenia się z tym, że jego
syn jest orientacji homoseksualnej. Wszystko to mogłoby się wydać próbą odkupienia
przez ojca swoich win i wynagrodzenia tego, że porzucił on syna i żonę, jednakże
oprócz tego starszy mężczyzna zachowuje się w dziwny sposób. Powtarza się, nie
może zebrać myśli i wyrazić ich w spójny sposób. On sam nie wyraża tego wprost,
ale można się domyśleć, że mężczyzna zaczyna mieć poważne problemy z pamięcią,
że zaczyna zapominać istotne fragmenty ze swojego życia.
Zatem ojciec chciał prosić syna o to, by się nim
zajął w chorobie? Pielęgnował go, kiedy on będzie tracił kontakt z
rzeczywistością i zatracał się w niepamięci? Możliwe, ale czy takie rozwiązanie
nie byłoby za proste? Może więc wiadomością, którą ojciec tak naprawdę chciał
przekazać synowi, było właśnie to, że wciąż pamięta, że ma syna, że jest dla
kogoś ojcem i chce doprowadzić do spotkania między nimi, póki jeszcze ma
świadomość tego, co robi i co się dookoła niego dzieje. Może o tym świadczyć
lista, którą mężczyzna zostawia po wyjściu z mieszkania Vincenta; znajdują się
na niej takie punkty jak: zakupy, nakarmienie kota czy, właśnie nieco liryczne
i naiwne, „Vincent przed południem”. Z jednej strony można się w tym doszukiwać
determinacji ojca co do tego, by spotkać syna, z drugiej widzieć w tym koniec
relacji ojciec–syn. Skoro jedyna rzecz, która mogłaby przypominać starszemu mężczyźnie
o rzeczach, które powinien zrobić, które powinny być dla niego z pewnego powodu
ważne, została przez niego zgubiona, to jak teraz ma o nich pamiętać, jak ma
pamiętać o tym, kim on sam jest. Wyjście z mieszkania syna i pożegnanie z nim
to niejako pożegnanie ostateczne. W filmie pokazano, że w relacjach ojciec–syn
często chodzi nie o przebaczenie, nie o zadośćuczynienie krzywd, lecz po prostu
o możliwość kontaktu, choćby chwilowego spojrzenia w oczy i dojrzenia w drugiej
osobie, zwłaszcza w synu, kogoś mądrzejszego, bardziej wrażliwego.
The Van, reż. Erenik Beqiri (Francja, 2019, 15’)
Ostatnim filmem w ramach cyklu był The Van Erenika
Beqiri’ego. Pod pewnymi względami przypominał dwa pierwsze filmy, gdyż pojawił
się tu motyw wspólnej pracy ojca i syna, lecz zaproponowane w tym utworze ujęcie
problemu jest zupełnie inne. Mężczyźni pracują, na budowie, w ojczystym kraju. Syn
chce wyjechać i zabrać ze sobą ojca, ojciec zaś wyjeżdżać nie chce. „Starszy” twierdzi,
że powolną pracą i przykładaniem się do obowiązków można się wybić, podczas gdy
syn uważa, że myśląc w taki sposób, człowiek na zawsze pozostanie na dnie.
Ojciec nie chce mieć żadnych związków ze światem kryminalnym, z kolei syn wie,
że w uczciwy sposób nigdy nie zdobędzie dość środków na wyjazd i dlatego bierze
udział w nielegalnych i krwawych walkach. Wydaje się więc, że między ojcem a
synem są jedynie różnice – w charakterze, priorytetach, światopoglądzie. Niemniej
nie sposób nie dostrzec łączącej ich wrażliwości. Ojciec, chociaż bierny, chce
nauczyć syna pokory, godzenia się na przeciwności losu, ma nadzieję, że dzięki
temu syn będzie miał spokojne życie. Syn, chociaż nie szanuje poddańczości
ojca, chce zebrać pieniądze, by zabrać go ze sobą do Anglii, zacząć tam nowe,
godne życie, w którym nie będzie ani tyrania na budowie, ani powiązań ze
światem przestępczym.
Jednak to wymaga poświęcenia i to niemałego, bo ceną
jest życie. W końcu syn przegrywa jedną z walk, ledwo uchodzi z życiem. To jednak
nie koniec jego kłopotów: po pierwsze, musi wziąć udział w jeszcze jednej walce,
po drugie, musi dostarczyć ostatnią brakującą część kwoty dla przemytnika. Ojciec,
świadomy problemów syna, nie do końca zgadzający się z jego życiowymi wyborami,
postanawia mimo to mu pomóc. Pod koniec filmu syn staje do najważniejszej w
jego życiu walki – walki na śmierć i życie, w której będzie musiał zmierzyć
się… właśnie ze swoim ojcem. The Van, podobnie jak pozostałe filmy,
pokazuje, że relacje ojciec–syn są niełatwe, że życiowa droga ich obu jest
wyboista, lecz przy tym, że po obu stronach ma miejsce sporo wyrzeczeń,
poświęceń, a łącząca ich miłość jest silniejsza od śmierci.
Wszystkie te cztery filmy trwały w sumie około półtorej
godziny. Mogłoby się wydawać, że nie sposób zmieścić w tak krótkim czasie tylu
historii, w dodatku złożonych, niejednoznacznych, skłaniających do refleksji,
zadumy. A jednak udało się i sądzę, że o każdym z filmów mógłbym napisać
znacznie więcej; mógłbym opisać je pod kątem własnych doświadczeń, moich relacji
z ojcem, ale wówczas tekst rozrósłby się do monstrualnych rozmiarów. Każdy z
filmów przedstawia złożoność relacji ojca i syna – wskazują na istniejące między
nimi przeciwieństwa, ale i zgodności; pokazują nienawiść, ale i miłość; pokazują
ciężar grzechu, ale i radość z odkupienia. Bo takie w końcu jest i ojcostwo, i
synostwo.
autor: Damian Szandecki
Komentarze
Prześlij komentarz