Co to jest dziwność? – Opowiadania bizarne Olgi Tokarczuk
Dziwność można rozumieć na wiele sposobów, a właściwie dla każdego może
się ona przejawiać w zupełnie czymś innym. Niekiedy dziwność może dotyczyć
spraw obcych, niepojętych, natomiast przy innych okazjach da się ją dostrzec w
rzeczach z pozoru zwyczajnych, teoretycznie niezwiązanych z żadnymi tajemnicami,
osobliwościami. Sprawie dziwności Olga Tokarczuk poświęciła swoje Opowiadania
bizarne, na które składają się różne, z pozoru niczym ze sobą niezwiązane
krótkie historie.
Rozważana przez pisarkę kwestia dziwności objawia się już w samym tytule,
ponieważ pochodzące z francuskiego bizarre oznacza tyle co ‘dziwny,
zmienny’, ale też ‘śmieszny, niezwykły’. Czytelnik ma zatem sposobność
doświadczenia różnych perspektyw omawianego zjawiska oraz – w dalszej
perspektywie – zastanowienia się nad jego ideą.
Przedstawiana przez Tokarczuk dziwność przejawia się w codziennych
życiowych aktach. W większości przypadków była ona dostępna do poznania w
zasadzie od zawsze (a przynajmniej w wykreowanych przez autorkę światach),
jednak człowiek zdawał się albo jej nie zauważać, albo ją po prostu odrzucać.
Tak dzieje się m.in. w Szwach, w których bohater – starszy mężczyzna – przeżywa
uderzenie dziwności za sprawą odkrycia szwów na skarpecie. Z jednej strony wydaje
się to komiczne (jeśli nie nieco groteskowe), z drugiej jednak kolejne odkrycia
bohatera: „prawdziwy” kolor tuszu długopisów czy kształt znaczków pocztowych, uświadamiają
mu, że to, co brał początkowo za dziwactwa, w istocie było czymś zwyczajnym. Powstaje
więc tu sytuacja, w której to nie wymienione powyżej elementy świata cechują
się dziwnością lub śmiesznością, ale właśnie sam główny bohater (co uwidacznia
się w scenie rozmowy z sąsiadką). Tym samym przedstawia się on jako
nieprzystający do opisywanej rzeczywistości, niejako wyobcowany (co potęguje
śmierć jego żony oraz porządkowanie pokoju ze starych gazet) i jedyne, co może
zrobić, to pogodzić się ze swoim położeniem i zaakceptować je.
Dziwność zostaje nieco inaczej zarysowana w ostatnim z opowiadań – Kalendarzu
ludzkich świąt. W porównaniu do Szwów, prezentujących dobrze znaną,
codzienną rzeczywistość, w Kalendarzu pokazano autorską wizję postapokaliptycznego
świata po katastrofie ekologicznej. Czytelnik już od początku może doświadczyć
efektu dziwności: dziwnie prezentuje się główny bohater, wykonywany przez niego
zawód, schematyczność rytuałów dnia codziennego (w tym protesty, które przebiegają
wręcz w mechaniczny sposób), aż po swego rodzaju „nowego boga”. Kolejne strony
lektury zamiast potęgować efekt dziwności, zdają się go jednak osłabiać, bowiem
we wszystkich mechanizmach rządzącym wykreowanym przez autorkę Ksiąg Jakubowych
świecie można dostrzec prawa, na których opiera się i nasza rzeczywistość. Z
pozoru więc opowiadanie w konwencji postapo okazuje się więc znanym wszystkim
światem, tyle że „ubranym w gorsze, zniszczone szaty”. Budowana od początku
dziwność stanowi centrum uniwersum i warunkuje jego istnienie – bez niego
nastąpiłoby gwałtowne załamanie (być może niemniejsze od tego, które
doprowadziło do upadku „starego porządku”), stąd ludzie żądający zmian są albo
ignorowani, albo zwalczani. Tokarczuk w Kalendarzu ludzkich świąt
pokazuje mechanizmy rządzenia społeczeństwem – mechanizmy, które wcale nie
muszą (a często wręcz nie mogą) być etyczne i moralne – wystarczy, że są
skuteczne. Jednocześnie historii nie należy postrzegać jako atak na religię
samą w sobie, ale swego rodzaju ukazanie bezmyślności człowieka objawiającej
się w tym, że woli on trwać w przyjętych wcześniej normach i ich ani nie
kwestionować, ani nawet próbować zrozumieć; wygodniej jest przyjąć coś za pewne
i trwać w tym do końca. Zostaje tu przedstawiona gorzka prawda o ludzkim losie,
której przykłady można bez większego trudu wskazać (m.in. los pokolenia
wychowanego w ustroju komunistycznym, które w obecnej – kapitalistycznej –
rzeczywistości czuje się zagubione).
Dziwność z jeszcze innej perspektywy ukazano w trzecim opowiadaniu – Wizycie.
Z pozoru prosta (chciałoby się wręcz powiedzieć obyczajowa) opowieść o czterech
kobietach wychowujących dziecko, które doświadczają znaczącego wydarzenia, jakim
jest tytułowa wizyta, po głębszej lekturze ujawnia drzemiącą w sobie
osobliwość. O ile sam fakt, że pod jednym dachem mieszkają wyłącznie kobiety,
nie zasługuje na miano osobliwego, o tyle nadawanie im cech charakterystycznych
dla przedstawicieli sztucznej inteligencji – androidów – przyczynia się do
powstania pierwszego zgrzytu. Kolejne podawane informacje – zarówno te
przekazywane wprost (np. identyczny wygląd wszystkich kobiet), jak i pośrednio
(m.in. przesłanki o katastrofie ekologicznej) uwidaczniają czytelnikowi, że ma
on do czynienia ze światem, który można by określić jako dystopię (choć w
stosunkowo lekkim wydaniu). Cała opisywana dziwność tego świata – jego
odczłowieczenie, zmechanizowanie – stanowi, podobnie jak w Kalendarzu
ludzkich świąt, czynnik konstytuujący rzeczywistość. To, co z pozoru wydaje
się dziwne, w wykreowanym świecie takim właśnie nie jest.
Na podstawie omówionych powyżej opowiadań (ale również całego zbioru)
można zaryzykować stwierdzenie, że dziwność stanowi pewien czynnik sprawczy,
budulec świata – bez niego nie mógłby on prawidłowo funkcjonować. Należy przy
tym mieć na uwadze, że dziwność jest jednocześnie stopniowalna – to, co pewnym
ludziom wydaje się dziwne (np. starcowi w Szwach czy Orestrze w Kalendarzu ludzkich świat,
dla innych może stanowić element życia codziennego; być może kiedyś się on
wyróżniał, jednak po pewnym czasie spowszedniał, stał się czymś „normalnym”. Dziwność
więc należy postrzegać więc jako kwestię względną, niemożliwą do obiektywnego określenia,
opisu, ani tym bardziej – osądu.
Użyte przez Tokarczuk konwencje fabularne w różny sposób pozwalają na
wprowadzenie elementu dziwności. Jednak sam wybór konwencji nie decyduje
jeszcze o sukcesie odpowiedniego ujęcia dziwności. Można śmiało rzec, że każde
z opowiadań wpisuje się w „bizarność”, jednak z różnym skutkiem. Dziwność w
opowiadaniach utrzymanych w nurcie fantastycznym (Wizyta, Góra Wszystkich
Świętych, Kalendarz ludzkich świąt) nie równa się tej zawartej w
opowieściach, którym bliżej do obyczajowych (chodź na uwagę zasługują Słoiki
ze swoim charakterystycznym humorem).
Czy Opowiadania bizarne to dobra literatura? Wydaje mi się, że
jest to źle postawione pytanie. W tym przypadku lepiej byłoby zapytać o to, z
jakich konwencji skorzystała Tokarczuk i co za ich pomocą chciała przekazać. Okaże
się tutaj, że autorka Biegunów w większości wykorzystała dobrze znane
chwyty, a więc: formę wspomnień (Zielone dzieci), dystopię (Wizyta,
Góra Wszystkich Świętych, Prawdziwa historia) oraz realia postapo
(Kalendarz ludzkich świąt). Oprócz tego pewne wydarzenia mogą wydawać
się mniej lub bardziej przewidywalne, a puenta – niesatysfakcjonująca. Inną
kwestią jest jednak to, czy zbiór miał przekazać coś zaskakującego, jakąś
uniwersalną prawdę, czy raczej autorka chciała zaprezentować lżejszą, choć nie
mniej angażującą prozę. Wracając do postawionego wcześniej pytania, uważam, że Opowieści
bizarne Tokarczuk z pewnością nie są złą literaturą, nawet jeśli nie
prezentują żadnych odkrywczych (ani tym bardziej rewolucyjnych) treści. Postrzegałbym
je raczej jako zachętę do poszukiwania dziwności w życiu codziennym i zastanowienia
się, na czym miałaby ona polegać. Być może taka analiza skłoniłaby do opinii,
że świat wcale nie jest taki dziwny, jak początkowo mógłby się wydawać.
autor: Damian Szandecki
Komentarze
Prześlij komentarz